Każdy z nas w coś gra.
Jedni lubią gry komputerowe, inni klasy czy podchody. Są też ludzie, którzy grają zawodowo w koszykówkę lub siatkówkę. Nie jestem tym człowiekiem.
Gram w gry psychologiczne z innymi, szczególnie znajomymi. Zakładam maskę, każdego dnia inną, więc codziennie mogę być innym człowiekiem. Tak to już jest, gdy jest się pasjonatem czegoś, prawda?
Znam się na ludziach bardzo dobrze. Wszystko dzięki zabawie zaczętej dawno temu. Mogę się czuć anonimowo w tłumie znajomych, nie obawiając się, że ktoś mnie rozpozna. W moim fachu byłoby to niewskazane, naprawdę. Obawiam się, iż – gdyby gry psychologicznie nie istniały – ktoś mógłby mnie wsypać.
A nie o to chodzi.
Dlatego z niezruszoną miną mogę iść dalej w życie, przy każdej kolejnej informacji o śmierci udaję smutek. Przyjaciele, czy też ludzie, których trzymam najbliżej, niczego nie podejrzewają.
Powinni.
W końcu raz w miesiącu, gdy uznam to za stosowne, ginie jeden z nich.
Przecież życie to tylko gra, najczęściej pozorów, a ja lubię grać. Lubię bawić się w Pana Życia i Śmierci.
Krótka forma tego opowiadania była dla mnie nie lada wyzwaniem, przyznaję. Napisałam je w zeszłym roku. Do dziś jestem z niego bardzo zadowolona.
Comments